Znowu pojechałyśmy do Szyszkowej...
Znowu dostałam alergii - mama stwierdziła, że trzeba przetestować na co. Okazało się, że na kukurydzę i na ryż. Niestety koniec z chrupkami:(
Coraz lepiej idzie mi z tym podnoszeniem się. Sami zobaczcie - potrafię już podnieść się na rączkach i nóżkach...
trochę jogi też nie zaszkodzi...
Jak to na wsi - dużo tu świeżych warzyw:)
A ostatnio moją ulubioną zabawą jest wkładanie sobie skarpetki do buzi:)
Opanowałam to do perfekcji...
No i ciocia Iwona dała się autem przejechać... Tylko do pedałów trochę daleko:)
0 komentarze:
Prześlij komentarz