RSS

MÓJ 10 TYDZIEŃ

W czwartek odwiedziła mnie ciocia Ala, przywiozła mi takie fajne prezenty - bardzo dziękuje:)

W piątek tata pojechał na dyżur, a my z mamą po południu odebrałyśmy babcię Helę z dworca. Wieczorem oczywiście ważenie - jest już 5700 gram.
Babcia została do poniedziałku, ale obiecała niedługo nas jeszcze odwiedzić.


W środę pojechałyśmy z mamą do lekarza. Niestety ze względu na moją alergię, Pani doktor kazała nam przestawić się na Nutramigen. Od jutra zaczynamy - mam nadzieję, że nie jest to takie niedobre, jak niektórzy twierdzą:)

MÓJ 9 TYDZIEŃ

W piątek, jak co tydzień - wskoczyłam na wagę:) No dobra położyli mnie na niej - jeszcze taka sprytna to nie jestem. I co? Ważę 5390 gram.


W sobotę ciocia Maja z wujkiem Maćkiem wzięli mnie na spacer. Chyba próbują się przymierzać do roli rodziców. Oczywiście jak to na spacerze - byłam bardzo grzeczna:)

Ale... przyszli do nas też wieczorem, a ja trochę nie miałam humoru. Chyba ich trochę wystraszyłam, hehe...

W niedzielę pojechaliśmy do dziadków do Nowego Światu. Była taka ładna pogoda, a mi się tak dobrze spało. Nawet próby dziadka Romka obudzenia mnie tym śmiesznym miśkiem nie przynosiły rezultatów.
W końcu jednak zgłodniałam i postanowiłam wstać.



Po weekendzie czas upływał wolno...
We wtorek odwiedzili mnie w końcu ciocia Iwona z wujkiem Sebastianem. Wujek się chwalił, że to na niego się cały czas patrzyłam - po prostu miał ciekawszą koszulkę:)

W ciągu dnia już coraz mniej śpię, za to częściej bawię się z mamą lub tatą. Coraz lepiej widzę i zaczynam dostrzegać kolorowe zabawki, które wiszą mi nad głową. Co prawda jeszcze nie wychodzi mi ich łapanie w rączki, ale powoli - niedługo się uda:)


MÓJ 8 TYDZIEŃ

W czwartek pojechaliśmy na dłuższą wycieczkę. Najpierw byliśmy u wujka Bronka w Brzegu, który zrobił mi USG bioderek i sprawdził moje nóżki. Potem pojechaliśmy do Nowego Światu - gdzie czekały na nas prababcia Marysia i Pani Teresa (opiekunka mojego taty i jego rodzeństwa z dzieciństwa - prawie też jak prababcia:).

Prababcia była w wyśmienitym humorze i bardzo jej się spodobałam - wcale mnie to nie dziwi:), poza tym jestem jej pierwszą prawnuczką.

Jak co piątek było ważenie - 5130 gram - hehe...

W sobotę mieliśmy znowu gości, którzy przyszli mnie zobaczyć - chyba naprawdę popadnę w samozachwyt - tyle wzbudzam zainteresowania. Nie to, żeby nie było powodu - w końcu z dnia na dzień rosnę i cały czas się zmieniam, coraz więcej potrafię, częściej się uśmiecham i lepiej widzę. A w dodatku urosły i pociemniały mi rzęsy - te na szczęście mam po tacie.
Rano przyjechała ciocia Laura i przywiozła ze sobą ciocię Ewę i Klarę. Ciocia zrobiła mi kolejną sesję zdjęciową.




Wieczorem wpadli do nas Asia z Tomkiem - dziękuję bardzo za śliczny sweterek:)
Dni po weekendzie upływały powoli i bez większych emocji.
A w środę skończyłam 8 tygodni:) Kawał baby ze mnie - jak to niektórzy mówią.

MÓJ 7 TYDZIEŃ

W czwartek miałam pierwszą wizytę u lekarza. Pani doktor zbadała mnie całą, zważyła (4780 gram) i zaordynowała szczepienie - tak między nami, średnio przyjemne. No i mogę zapomnieć o rzeczach, które miałam sobie kupić za becikowe - no kto to widział te ceny...


W piątek tata pojechał na dyżur, a my z mamą i babcią Helą wypuściłyśmy się na miasto. Pojechałyśmy również do cioci Laury, która znowu zrobiła mamie królika na obiad. Ciocia kupiła mi lalkę, która wdaje jakieś dziwne dźwięki i coś gada - tylko dlaczego ma taki wielki brzuch i wygląda jak napity pająk?

W sobotę mieliśmy gości - przyjechali do nas Ewa, Krzyś z małą Martą i Alą. Wzbudziłam chyba wielkie zainteresowanie, bo dziewczynki chciały mnie cały czas przytulać i dotykać. Mam wrażenie, że rodzice trochę się przerazili, ile uwagi wymagają takie małe dzieci. A oni myśleli, że teraz nie mają chwili czasu dla siebie:)

W niedzielę pojechaliśmy sobie do Ikei - na szczęście rodzice szybko zrobili zakupy, bo jak na mój gust trochę tam było za tłoczno.

We wtorek babcia Hela pojechała już do domu, i zostaliśmy sami we trójkę.
Tata w środę jechał na dyżur, więc trzeba się było porządnie umyć:)


W środę skończyłam 7 tygodni. Z tej okazji udało mi się przewrócić z brzuszka na plecki - a może to był czysty przypadek...

Jedno nie ulega wątpliwości, robię się coraz bardziej podobna do mamy - no sami popatrzcie...

to mama jak była mała

a to ja

No dobra, żeby nie było - do taty na pewno też jestem trochę podobna:)

MÓJ 6 TYDZIEŃ

No i zostaliśmy sami...
Babcia Hela pojechała w środę do domu, na szczęście obiecała w niedzielę wrócić.

Dzisiaj tata zabrał nas na zakupy. Trochę średnio mi się to podoba, że mama kupiła sobie bluzkę i sukienkę, a ja tylko dwie czapki - w końcu to ja dostałam becikowe:)

W piątek pojechaliśmy z pierwszą wizytą do cioci Laury. Ciocia zrobiła na obiad królika. Wreszcie mama zjadła coś innego niż indyk, nie to żeby mi to przeszkadzało, ale mama ma chyba już dość tej diety. Oczywiście nie obyło się bez ważenia - już ważę 4530 gram. Mama musi zacząć powoli zmieniać mi garderobę, bo już trochę mi ciasno w tych śpiochach.


W niedzielę tata pojechał na dyżur. Ale na szczęście wróciła babcia, a ciocia Ania zabrała mnie na spacer. Podobno trochę się stresowała, że zacznę głośno krzyczeć, ale taka złośliwa to nie jestem:)

Mama kupiła chustę do noszenia i bawiłyśmy się w kangura. Nie powiem, całkiem wygodnie się w tym siedzi - mogę popatrzeć sobie na mamę i na wszystko dookoła.
Rodzice to mieli nosa, urządzając mieszkanie - wybór czarno-białego wystroju był strzałem w dziesiątkę - jest na czym oko zawiesić.

W środę skończyłam 6 tygodni. Z tej okazji mama ubrała mi sukienkę - ile można chodzić w pajacach i śpiochach, w końcu jestem przecież dziewczynką - zresztą całkiem ładną, prawda?