RSS

MÓJ 23 TYDZIEŃ

Wizyty ciąg dalszy...
Mama nałożyła mi coś dziwnego na głowę - wszyscy mówią, że wyglądam jak kucharka albo pieczarka:)

Ostatnio mama coraz częściej mnie sadza, co bardzo mi się podoba - mogę się poprzyglądać wszystkiemu dookoła. Poza tym tak łatwiej jest dosięgnąć do nóżek:)

Ciocia Laura wzięła mnie na ręce i obiecała pokazać kwiatki...Skończyło się na łaskotaniu:)


No ale owoce w tym roku są podobno całkiem dorodne...To chyba jakaś wczesna odmiana jabłek:)

Słonko dopisało i nawet troszkę się opaliłam - co prawda nie widać tego na zdjęciach, więc musicie uwierzyć mi na słowo...

Wszyscy szykowali się na grilla, i ja też zgłodniałam:)

MÓJ 22 TYDZIEŃ

W czwartek pojechaliśmy do babci Heli do Szyszkowej. Mama stwierdziła, że trzeba skorzystać z pogody i świeżego powietrza. Pierwszy raz siedziałam i dotykałam trawy. Wszyscy stwierdzili, że wyglądam jak muchomorek - tylko co to znaczy?:)
Mama przywiozła babci puzzle. I jak należało się spodziewać, układanie wchłonęło babcię, mamę i Monikę... Na szczęście nie wszystkie na raz:)
A tak poważnie to było dużo atrakcji... więc nie nudziło mi się.

MÓJ 21 TYDZIEŃ

Ostatnio mama podpatrzyła u cioci zabawkę i też mi taką kupiła. Ciekawe tylko kto się nią będzie częściej bawił?:) Na kuli siedzi jakiś małpiszon, wydaje głupie dźwięki i cały czas mi ucieka.
Ale za to na macie leży sporo innych zabawek, więc jest za co chwycić. Tata twierdzi, że mam ich za dużo, ale to chyba nie prawda - przynajmniej tak twierdzi mama...
Dzisiaj pierwszy raz kąpałam się w mojej wanience na siedząco. Złapałam się brzegu wanienki - tak na wszelki wypadek:)
Tata w końcu złapał mnie tak, że mogłam pobawić się kaczką.


MÓJ 20 TYDZIEŃ

W piątek spakowaliśmy się i pojechaliśmy na weekend do dziadków do Nowego Światu.
Pogoda była znakomita, więc chodziłam z babcią i dziadkiem na spacery. Taki wypad na świeże powietrze dobrze mi zrobił, a przy okazji byłam pierwszy raz w lesie.

Mama trochę odetchnęła, bo babcia i dziadek chętnie się mną zajęli. Babcia śpiewała mi do snu, a dziadek bawił się ze mną. Oczywiście potrzebna była pomoc jeszcze jednej osoby, bo ostatnio nauczyłam się rzucać zabawkami, albo upuszczać je gdy są akurat nad podłogą:)


Rodzice nie zabrali mojej wanienki, więc warunki kąpielowe były trochę polowe - ale daliśmy radę. No i po kąpieli więcej wody było na podłodze niż w misce. Bo rozchlapywanie wody to kolejna rzecz jakiej się niedawno nauczyłam - hehe:)

W niedzielę po południu przyjechała baba Hela. A w poniedziałek wybrałyśmy się w trójkę do ogrodu botanicznego. Niestety prawie całą wycieczkę przespałam, a podobno po wodzie pływały małe kaczuszki.
Mama zrobiła mi jakiś czas temu miejsce do zabawy w moim pokoju. Przykleiła na ścianę różne zwierzątka, a na podłodze położyła zabawki. Mogę sobie swobodnie ćwiczyć przewracanie z pleców na brzuszek i pełzanie na brzuchu do tyłu. Idzie mi to całkiem sprawnie i szybko, bo mama już kilka razy przenosiła mnie z podłogi na kocyk...
Ale do zabawy najfajniejsza jest pozycja siedząca - mam wtedy obie ręce wolne i mogę z nimi robić co mi się podoba. Na przykład bardzo lubię je sobie wkładać do buzi, albo złapać jakąś zabawkę i...oczywiście włożyć ją do buzi:)

W tym tygodniu nasi grają z Francją - jakoś nie wierzę w sukces, ale kibicować i tak im będę...

I tak jak myślałam - przegraliśmy - mimo, że to nasi strzelili bramkę. Aż mi włos się na głowie zjeżył. Co niektórzy stwierdzili by, że ten irokez na głowie, to coś się dzieje...

MÓJ 19 TYDZIEŃ

Ten tydzień był wyjątkowo ekscytujący.
Zaczęło się od tego, że przypadkiem wymsknęło mi się "mama" - akurat w przeddzień Dnia Matki. Mama była tak zaskoczona, że teraz chciałaby, żebym tak mówiła w kółko - ale na to musi jeszcze poczekać.
W Dzień Matki zakwitła nam orchidea, którą tata kupił mamie gdy się urodziłam...

W piątek pojechałyśmy z mamą i ciocią Laurą do cioci Jadzi. Mieszkają kawałek drogi (zresztą dosyć dziurawej) od Wrocławia, ale okolica bardzo ładna. Przynajmniej tak twierdziła mama, bo przecież ja spałam całą drogę i niczego nie widziałam. Za to u cioci jest mała Ala, która bardzo mi się spodobała. Tak się z nią zagadałam, że odechciało mi się nawet spać.


W sobotę pojechaliśmy z rodzicami do dziadków. Szykowała się mała imprezka, więc zjechało się trochę rodziny. Poznałam w końcu mojego kuzyna Tomka, który mieszka na stałe w Irlandii. Na szczęście przyjechał razem z ciocią Ewą na kilka dni do Polski.

Tomek cały czas biegał po domu (też bym tak chciała), ale znalazł też chwilę, żeby się ze mną pobawić. Mama stwierdziła, że Tomek jest super grzeczny - bawił się ze mną tyle czasu, głaskał po głowie i mówił na mnie baby:)


No i w końcu ciocia Ania zrobiła sobie ze mną jakieś zdjęcie. Sami zobaczcie jak ładnie wygląda - a tak marudziła, że źle wychodzi na zdjęciach:)


W poniedziałek pojechaliśmy do neurologa na kontrolę. Pani doktor stwierdziła, że jest wszystko w porządku, a nawet lepiej. Nic dziwnego, w końcu poza kilkoma rehabilitacjami, mama codziennie ze mną ćwiczyła. Przewrócenie się na brzuszek i suwanie się do tyłu to już dla mnie nic trudnego. Dlatego też mama stwierdziła, że czas najwyższy przenieść się na podłogę...


W środę pojechałyśmy na kolejną wizytę do lekarza. Niestety jak zwykle skończyło się to szczepieniem - ładny mi prezent na Dzień Dziecka:( Pani doktor zważyła mnie i...(dawno już nie chwaliłam się wagą) - 7665 gram. Na szczęście już nie przybywam w takim tempie jak wcześniej, ale i tak wszyscy mówią, że jestem duża. Najlepiej chyba o tym wie mama - a raczej jej kręgosłup:)

A tak poza tym, to słyszałam, że w tym sezonie modne są duże okulary przeciwsłoneczne...