RSS

MÓJ 5 TYDZIEŃ

W tym tygodniu przestałam już być noworodkiem i skończyłam pierwszy miesiąc - zaczyna się kolejny etap w moim życiu.
Stwierdziłam, że trzeba zacząć pokazywać na co mnie stać. Oprócz tego, że potrafię już od dawna podnosić głowę i nią obracać, zaczęłam wodzić wzrokiem za przedmiotami. Przysłuchuję się jak ktoś coś do mnie mówi i staram się odwracać głowę w tą stronę.
Zaczęłam też wydawać inne dźwięki niż tylko płacz:) Na początek niech będzie: "a-guu".
Moje rączki coraz lepiej chwytają - już umiem przytrzymać sobie mamy bluzkę podczas karmienia.

Jak co piątek wylądowałam na wadze - ważę już 4240 gram - całkiem nieźle, prawda? Co niektórzy mówią na mnie kluseczka, ale co mi tam, po prostu lubię jeść:)



No i 5 tygodni już minęło - ależ ten czas leci...

foto by Laura

foto by Laura

MÓJ 4 TYDZIEŃ

Czwarty tydzień zaczął się płaczem - i moim, i mamy. Mama płakała, bo dostała zapalenia piersi, a ja, bo przez te komplikacje, trochę nie dojadałam. Na szczęście z dnia na dzień jest już coraz lepiej...:)

W sobotę popłynęły mi też pierwsze łezki. Tata stwierdził, że dobrze że to nie on doprowadził mnie do łez:)
W tym tygodniu znowu miałam gości:
w czwartek byli ciocia Maja z wujkiem Maćkiem,
w sobotę babcia Lidka z dziadkiem Romkiem,
w niedzielę prababcia Lusia z ciocią Lilą i wujkiem Jasiem i całkiem przypadkiem ciocia Ania.
A ja dostałam mnóstwo prezentów - dzięki - wszystkie bardzo mi się podobają.

W piątek było kolejne ważenie - i znowu sukces 300 gram więcej.


W środę oglądałyśmy z mamą mecz LM: Arsenal - Barcelona (2:1). Obie z mamą głośno krzyczałyśmy - mama bo nasz zespół strzelił dwa gole i wygrał, a ja bo trochę byłam głodna:) Niestety tatuś pojechał na dyżur... więc nie jestem pewna komu tak na prawdę kibicował?

MÓJ 3 TYDZIEŃ

Tata odebrał mój akt urodzenia. Zatem od dzisiaj (3.02) już oficjalnie nazywam się Nina Anna.
Jednak już zdążyłam zauważyć, że co chwilę każdy inaczej mnie nazywa - z tych bardziej interesujących to:
Ninutek i Ninja (to chyba od mojego imienia),
Dzięcioł lub Dziobak (to od sposobu jedzenia),
Disco Robaczek (właśnie dlaczego???),
Ryba (przecież jestem zodiakalnym Koziorożcem),
czy Mistrz Yoda (i jak tu włączyć ten świetlny miecz)
Wieczorem odwiedzili nas wujek Maciek z ciocią Mają. Spodobałam im się. Starałam się być grzeczna - nie ma co ich straszyć - w końcu niedługo też będą mieli takiego szkraba:) Ja już wiem, że to będzie ... ,ale na razie Wam nie powiem - dowiecie się na wakacjach.

W piątek było kolejne ważenie - i tu udało mi się rodziców zaskoczyć...
Powtarzali ważenie kilka razy, bo nie wierzyli, że w tydzień przybrałam 390 gram - no cóż, ma się ten apetyt na życie:)
Wieczorem przyszła do nas Pani położna, żeby mnie obejrzeć - rodzice mieli pełno wątpliwości - oczywiście bezpodstawnych - przecież jestem zdrowa jak ryba...

W sobotę nareszcie poszliśmy na spacer, trochę wiało, ale było bardzo miło i orzeźwiająco.

W niedzielę cały dzień spędziłam sama z rodzicami, bo babcia Hela "dostała" dzień wolny:)
Jak to!? Dzień wolny - ode mnie... Nie rozumiem... :)

Ale już w poniedziałek rano poszłyśmy w trójkę (mama, babcia i ja) na długi spacer.
We wtorek przyszła paczką huśtawka, którą tata niedawno zamówił. Nie powiem, całkiem fajowo się w tym leży - mięciutko, przytulnie i jeszcze samo się kołysze.

W środę skończyłam 3 tygodnie - rosnę jak na drożdżach - prawda?
Jak za dawnych lat... zaczynam poznawanie świata w wersji czarno-białej.
Kolor włosów - całkiem jak mama, zakola całkiem jak tata... Ooo!!!

MÓJ 2 TYDZIEŃ

Miałam być troszkę większa, przynajmniej tak wszyscy mówili. Ale ponieważ urodziłam się 20 dni wcześniej, okazało się że mam same za duże ubranka:) Na szczęście ciocia Jadzia i dziadkowie uratowali mnie przed topieniem się w śpiochach i za dużych pajacach...
Dziadek przywiózł mi też witaminki - średnio smaczne, ale mama jest nieugięta i codziennie mi je jakoś przemyca.

Od cioci Ani i wujka Kuby dostałam ciekawą zabawkę. Co prawda nie za wiele jeszcze widzę, ale te czarno-białe wzory są całkiem intrygujące...

W piątek mama z tatą zważyli mnie... Jest dobrze - 150 g więcej niż w szpitalu.
Mama obcięła mi ponownie paznokcie - chyba w końcu sukces, bo przestała mi zakładać ciągle skarpetki na ręce i mogę sobie je wreszcie włożyć do buzi:)

W niedzielę odwiedzili mnie Chołodeccy (ciocia Laura, wujek Janusz, Marysia i Łukasz). Ciocia zrobiła mi kolejną sesję zdjęciową. Ubrali mi czapkę i położyli na brzuszku - nooooo całkiem wygodna ta pozycja...
foto by Laura

foto by Laura

ale stwierdzenie, że mam pomarszczoną skórę jak mały hipopotam już mi się trochę mniej podoba...
foto by Laura

A tak przy okazji przy rozbieraniu okazało się, że odpadła mi pępowina:)

W poniedziałek przyjechała do mnie na chwilkę babcia Lidka.

A w środę skończyłam 2 tygodnie...
Sami popatrzcie...



Mówią, że mam długie nogi - jak modelka:) Może to po mamie...?