O mało nie zapomniałam - wczoraj wieczorem byłam z rodzicami na rehabilitacji. Pani obejrzała mnie i stwierdziła, że nie jest ze mną tak źle. Pokazała rodzicom trochę ćwiczeń, które mogą ze mną robić w domu i jak mają mnie nosić.
Mama wzięła sobie rady do serca i teraz codziennie ćwiczymy... Jak widać są już pewne postępy - potrafię już złapać dwiema rączkami zabawki. Co prawda często mi jeszcze te zabawki wypadają z rąk, ale to jest do nadrobienia:)
W piątek wieczorem pojechaliśmy do Szyszkowej na Święta. Rodzice bali się, że nie wytrzymam całej podróży w samochodzie... Zupełnie nie rozumiem ich obaw - ja tylko krzyczę w samochodzie, jak stoimy w korku lub na światłach. Przecież po to wsiadam do samochodu, żeby jechać a nie stać:)
Święta były całkiem udane - dużo dobrego jedzenia - przynajmniej tak słyszałam. No niestety mi pozostaje na razie jeść Nutramigen i pić herbatkę koperkową. Słyszałam, że na Święta wszyscy dużo jedzą -więc ja też sobie pofolgowałam. W nocy z soboty na niedzielę wstawałam kilka razy na jedzenie. Mama dziwiła się co jest grane - dopiero później tato przyznał się, że chciał mnie trochę oszukać i rozcieńczał mi jedzenie... - chyba chciał mnie odchudzić:)
Zaraz po Świętach poszłyśmy z mamą jeszcze raz na rehabilitację, tym razem do Pani Tatiany. Stwierdziła, że trzeba koniecznie popracować nad moją asymetrią i powzmacniać mi mięśnie brzuszka. Powiedziała jednak, że ładnie utrzymuję kontakt wzrokowy, trzymam główkę i stabilnie leżę na brzuszku. Ha, zatem ćwiczenia w domu dają pierwsze rezultaty:)
MÓJ 13 TYDZIEŃ
Autor:
Mama
on środa, 20 kwietnia 2011
/
Comments: (0)
W tym tygodniu rodzice zabrali mnie do neurologa. Pani doktor trochę nastraszyła rodziców i powiedziała, że powinnam chodzić na rehabilitację. A ja myślę, że trochę przesadziła. Najlepiej skomentował to wujek Maciek. Stwierdził, że jeżeli ja jestem chora - to ciekawe jak wyglądają zdrowe dzieci:)
Mimo to po Świętach jesteśmy umówieni z Panią, która rehabilituje takie maluchy jak ja... Później opowiem jak było...
Korzystając z ładnej pogody chodziliśmy sobie z mamą i tatą na spacerki. Zaszliśmy też z wizytą do babci Lusi.
W środę byłyśmy znowu u lekarza, tym razem na kontrolę i kolejne szczepienia:(
Znowu jakaś Pani wciskała mi coś do picia i ukłuła mi obydwie nogi. Ale oberwało jej się za to - nakrzyczałam na nią...
Moja Pani doktor była pod wielkim wrażeniem, że od ostatniej wizyty, kiedy byłyśmy na szczepieniach przybrałam na wadze aż 2 kilogramy (w sumie to ważę już 6700 gram).
Mimo to po Świętach jesteśmy umówieni z Panią, która rehabilituje takie maluchy jak ja... Później opowiem jak było...
Korzystając z ładnej pogody chodziliśmy sobie z mamą i tatą na spacerki. Zaszliśmy też z wizytą do babci Lusi.
W środę byłyśmy znowu u lekarza, tym razem na kontrolę i kolejne szczepienia:(
Znowu jakaś Pani wciskała mi coś do picia i ukłuła mi obydwie nogi. Ale oberwało jej się za to - nakrzyczałam na nią...
Moja Pani doktor była pod wielkim wrażeniem, że od ostatniej wizyty, kiedy byłyśmy na szczepieniach przybrałam na wadze aż 2 kilogramy (w sumie to ważę już 6700 gram).
MÓJ 12 TYDZIEŃ
Autor:
Mama
on środa, 13 kwietnia 2011
/
Comments: (0)
Podczas wieczornej kąpieli rodzice zrobili mi trochę zdjęć. Była u nas babcia Hela, ciocia Ania i wujek Jasio. Wszyscy się śmiali, że niezły ze mnie grubasek. Ale ja wcale nie jestem gruba - ja mam taką urodę:) A tak poważnie to troszkę spuchłam z powodu alergii.
W piątek tacie zepsuł się samochód i musiał je odstawić do warsztatu koło cioci Laury. Pojechałyśmy po niego i przy okazji ciocia zrobiła nam kilka zdjęć:
Trochę to trwało i tata chyba zgłodniał, bo próbował odgryźć mi ucho... Ale się nie dałam:)
Rodzice w tym tygodniu również co chwilę robili mi zdjęcia.
Może to ta ładna pogoda tak ich pozytywnie nastroiła... W niedzielę było tak przyjemnie, że wybraliśmy się do parku Szczytnickiego na spacer.
Co prawda to jeszcze nie sezon na króliki, ale co tam...
W piątek tacie zepsuł się samochód i musiał je odstawić do warsztatu koło cioci Laury. Pojechałyśmy po niego i przy okazji ciocia zrobiła nam kilka zdjęć:
Trochę to trwało i tata chyba zgłodniał, bo próbował odgryźć mi ucho... Ale się nie dałam:)
Rodzice w tym tygodniu również co chwilę robili mi zdjęcia.
Może to ta ładna pogoda tak ich pozytywnie nastroiła... W niedzielę było tak przyjemnie, że wybraliśmy się do parku Szczytnickiego na spacer.
Co prawda to jeszcze nie sezon na króliki, ale co tam...
MÓJ 11 TYDZIEŃ
Autor:
Mama
on środa, 6 kwietnia 2011
/
Comments: (0)
Pani doktor zleciła zrobić mi USG brzuszka, żeby sprawdzić czy wszystko z nim jest w porządku. W piątek po południu pojechaliśmy więc do przychodni. Od razy zauważyłam, że w przewodzie do głowicy są światłowody. Kiedyś mama coś mi o nich opowiadała. Niestety przewód nie był jadalny - sprawdziłam:)
Wieczorem tata odebrał babcię Helę z dworca - ma zostać u nas przez tydzień.
Przed kąpielą zważyłam się - jest już prawie 6 kg (a dokładnie 5950 gram:)
W poniedziałek mama zabrała mnie na pobranie krwi. Strasznie to było nieprzyjemne - jakaś Pani naciskała mi paluszek, aż cały mnie bolał. Krzyczałam na nią, żeby przestała, ale ona nic z tego sobie nie robiła.
We wtorek przyszła do nas ciocia Ania. Po południu już tak bardzo nie padało i pojechałyśmy sobie na zakupy.
Nutramigen nie jest taki zły w smaku - zresztą jaki mam wybór:)
Są jednak i pozytywne strony jedzenia go - sypiam znacznie lepiej i mogłam w końcu zamienić mamy pierś czy brzuch na łóżeczko...
Wieczorem tata odebrał babcię Helę z dworca - ma zostać u nas przez tydzień.
Przed kąpielą zważyłam się - jest już prawie 6 kg (a dokładnie 5950 gram:)
W poniedziałek mama zabrała mnie na pobranie krwi. Strasznie to było nieprzyjemne - jakaś Pani naciskała mi paluszek, aż cały mnie bolał. Krzyczałam na nią, żeby przestała, ale ona nic z tego sobie nie robiła.
We wtorek przyszła do nas ciocia Ania. Po południu już tak bardzo nie padało i pojechałyśmy sobie na zakupy.
Nutramigen nie jest taki zły w smaku - zresztą jaki mam wybór:)
Są jednak i pozytywne strony jedzenia go - sypiam znacznie lepiej i mogłam w końcu zamienić mamy pierś czy brzuch na łóżeczko...