Miałam być troszkę większa, przynajmniej tak wszyscy mówili. Ale ponieważ urodziłam się 20 dni wcześniej, okazało się że mam same za duże ubranka:) Na szczęście ciocia Jadzia i dziadkowie uratowali mnie przed topieniem się w śpiochach i za dużych pajacach...
Dziadek przywiózł mi też witaminki - średnio smaczne, ale mama jest nieugięta i codziennie mi je jakoś przemyca.
Od cioci Ani i wujka Kuby dostałam ciekawą zabawkę. Co prawda nie za wiele jeszcze widzę, ale te czarno-białe wzory są całkiem intrygujące...
W piątek mama z tatą zważyli mnie... Jest dobrze - 150 g więcej niż w szpitalu.
Mama obcięła mi ponownie paznokcie - chyba w końcu sukces, bo przestała mi zakładać ciągle skarpetki na ręce i mogę sobie je wreszcie włożyć do buzi:)
W niedzielę odwiedzili mnie Chołodeccy (ciocia Laura, wujek Janusz, Marysia i Łukasz). Ciocia zrobiła mi kolejną sesję zdjęciową. Ubrali mi czapkę i położyli na brzuszku - nooooo całkiem wygodna ta pozycja...
ale stwierdzenie, że mam pomarszczoną skórę jak mały hipopotam już mi się trochę mniej podoba...
A tak przy okazji przy rozbieraniu okazało się, że odpadła mi pępowina:)
W poniedziałek przyjechała do mnie na chwilkę babcia Lidka.
A w środę skończyłam 2 tygodnie...
Sami popatrzcie...
Mówią, że mam długie nogi - jak modelka:) Może to po mamie...?
1 komentarze:
do u have pics of her p---y I could have please?
Prześlij komentarz